Rozpoczynam nowy cykl na blogu, który mam nadzieję zainteresuje czytelników. Co jakiś czas w mediach społecznościowych wracam do tematu herbów. Dlatego postanowiłem przeprowadzić serię rozmów o heraldyce, w której specjaliści w tej dziedzinie opowiedzą o funkcji i znaczeniu heraldyki przed wiekami i jaki jest jej status dzisiaj. Jest mi niezmiernie miło, że cykl rozmów o heraldyce mogę rozpocząć od rozmowy z ks. dr. Pawłem Dudzińskim, przewodniczącym Komisji Heraldycznej przy Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Artur Wójcik: Jak zaczęła się Księdza przygoda z heraldyką? Skąd w ogóle zainteresowanie tą dziedziną wiedzy? Kiedy rozpoczął Ksiądz działalność przy projektowaniu herbów samorządowych?
ks. dr Paweł Dudziński: W dzieciństwie słyszałem: pamiętaj Pawełku, że nasza rodzina posługiwała się herbem, a nasze dokumenty rodzinne są w… Po latach, robiąc zdjęcia zabytków heraldycznych, przejeżdżając opodal, z ciekawości sprawdziłem – „babcie” nie oszukały. Nie kryję, że te tajemnicze znaki rozpalały ciekawość. Potem, zbyt rzadko pojawiające się gawędy o herbach Szymona Kobylińskiego w Przekroju, Panoramie, skrzętnie wycinane artykuły, które w końcu rozsypały się od ciągłego przeglądania. Potem w pożółkłym kajecie, wyciągniętym z babcinych szpargałów, malowanie herbów miejscowości odwiedzanych w czasie wakacji. Wtedy można było kupić w kiosku metalowe znaczki z herbami… W szkole średniej odkrycie w miejskiej bibliotece publikacji Miasta polskie w tysiącleciu, potem stare edycje herbarzy w magazynie biblioteki seminaryjnej, zbiory Biblioteki Narodowej. Wtedy przylgnęła do mnie opinia dziwoląga grzebiącego się w jakiś herbach, zresztą trwa ona do dziś. Projektowanie herbów samorządowych na poważną skalę rozpoczęło się od wydania Alfabetu heraldycznego w 1997 r. Liczyłem wtedy naiwnie na wprowadzenie pewnego fermentu, dyskusję w gronie zapoznanych członków Polskiego Towarzystwa Heraldycznego… Dziś zbieram cięgi, choć przyznaję, że przy obecnym stanie wiedzy wiele rzeczy bym poprawił… ale kto dziś wydaje takie książki?
Jak wygląda przygotowanie projektu herbu danej jednostki samorządowej? Od czego należy w ogóle zacząć?
Myślę, że istotne jest skonsultowanie się z przedstawicielami samorządu, miejscowymi pasjonatami historii. Skonfrontowanie własnej wizji herbu z oczekiwaniami lokalnej społeczności. Niezmiernie ważny jest konsensus – obopólna zgoda, w przeciwieństwie do kompromisu dla świętego spokoju – gdzie zawsze pozostanie poczucie niespełnienia. Istnieje wiele wątków, nie opisywanych w publikacjach, żywych w miejscowej tradycji. Standardowe, „naukowe” podejście do tematu zazwyczaj opiera się na ustaleniu dawnych stosunków własnościowych, dostępnego materiału sfragistycznego.
Samorządowcy czasem skarżą się na „występy” przedstawicieli środowiska naukowego, którzy traktują przedstawicieli lokalnej społeczności jak – przepraszam za określenie – przysłowiowych kmiotków, którym trzeba dopiero uświadomić ich tradycję.
Przypominam sobie jedną z konsultacji w Komisji Heraldycznej. Gmina chciała przyjąć godło herbowe pewnego rodu. Wywołało to oczywiście sprzeciw przedstawiciela nauki – tego nie ma w żadnym opracowaniu! Wójt gminy, który nas zaszczycił swoją obecnością wraz z przedstawicielami samorządu, był mocno zdziwiony – przecież tu było ich gniazdo rodowe i ta tradycja jest żywa w gminie!
Czasem owa tradycja jest niejasna. Jest pamięć o dokumencie lokacji który zaginął po pożarze. Łut szczęścia, dokument przypadkowo odnalazł się w jednym z archiwów warszawskich, w zespole zdeponowanym przez osobę prywatną. Wprawdzie nie zachowała się pieczęć wystawcy, niemniej dokument miał ślady nadpalenia i rozmycia, a więc lokalna tradycja o pożarze i próbie wywiezienia archiwaliów łodzią, która ponoć zatonęła, niejako potwierdziła się… pozostał stary zardzewiały klucz, przechowywany w siedzibie władz gminy…
Z jakimi problemami wiąże się przygotowanie symboli dla danej jednostki samorządowej? Mam tu na myśli dość prozaiczne przykłady: czy często zdarza się tzw. opór materii? Przygotowana symbolika nawiązująca do tradycji danego miejsca poparta źródłami pisanymi i ikonograficznymi nie podoba się lokalnej władzy czy mieszkańcom? Czy wówczas następuje próba wypracowanie konsensusu czy raczej przekonywanie do swojej racji?
Herb z założenia ma być godłem – „tym co godzi”, z czym lokalna społeczność się identyfikuje. Jeżeli wspólnota samorządowa nie chce się posługiwać znakiem np. nawiązującym do zwierzchnictwa zakonu krzyżackiego (historycznie uzasadnionym), nie identyfikuje się z nim, wypada to uszanować. Zdarza się, że jedyna znana tradycja heraldyczna opiera się na spuściźnie po administracji państwa zaborczego, które realizując własne priorytety, z założenia nie było zainteresowane zachowaniem śladów lokalnej tradycji. Herby były tworzone czy modyfikowane w duchu heraldyki niemieckiej czy rosyjskiej. Często jest to herb, który mocno utrwalił się w świadomości kilku pokoleń społeczności lokalnej. Komisja Heraldyczna próbuje to uświadomić samorządowcom, przedstawiając np. herby, pieczęcie sprzed utraty niepodległości. „Przekonywanie do swojej racji” ma miejsce przede wszystkim wtedy, gdy herb ewidentnie nawiązuje kompozycją, użytymi godłami do obcego systemu heraldycznego, zawiera historyczne herby terytoriów nie objętych obecnymi granicami jednostki samorządowej czy po prostu – razi nieporadnością rysunku. Zdarza się użycie w herbie gminy herbu państwowego czy krainy historycznej. W opiniowaniu Komisji Heraldycznej dopuszcza się herby krain historycznych, np. księstw śląskich, pomorskich na szczeblu powiatowym. Herb samorządowy nie powinien też być sumą godeł lokalnych herbów szlacheckich (zresztą często dobieranych losowo).
Przypominam sobie przypadek projektu herbu opracowany ponoć ze wzoru z witraża z XVI-wiecznego kościoła. Niezwykłość informacji skłoniła mnie do oględzin na miejscu. Witraż rzeczywiście był, ale z lat 70-tych ubiegłego stulecia, o czym informowała inskrypcja zawierająca nawet nazwisko fundatora. A wzór godła… pochodził z popularnej publikacji Miasta polskie w tysiącleciu.
Z jakiego herbu, który Ksiądz opracował jest najbardziej zadowolony?
Trudno w tej chwili jednoznacznie odpowiedzieć. Cieszy mnie upamiętnienie w herbie powiatu ełckiego pruskiego rycerza Skomanda, który przysporzył krzyżakom nieco kłopotów. To lokalna tradycja, o której nie pisze się w podręcznikach. Cieszę się z zachowania układu godeł na tarczy, nawiązującym do historycznego herbu województwa podlaskiego w herbie powiatu monieckiego. Jak wiadomo, zarówno dzisiejsze województwo podlaskie, jak i miasto Białystok korzystają ze wzoru herbu obwodu białostockiego utworzonego po pokoju tylżyckim, a więc z dzieła heroldii petersburskiej. Lista byłaby długa. Nie wypada się chwalić.
Dlaczego tak często dane jednostki samorządowe posługują się źle zaprojektowanymi symbolami? Widzimy to szczególnie na przykładzie gmin: zła tarcza, złamana zasada alternacji, przypadkowe symbole w godle, etc.
Kwestię kształtu tarczy późnogotyckiej/hiszpańskiej rozwiązano jeszcze przed powstaniem Komisji Heraldycznej na konferencjach naukowych poświęconych przyszłej heraldyce samorządowej, co nie zmienia faktu że np. herby Warszawy, Krakowa, Wrocławia mają tarcze odmienne. Jakimi kryteriami kierowała się wtedy Komisja Heraldyczna nie wiem, nie byłem jej członkiem. Swego czasu w białoruskiej heraldyce samorządowej próbowano różnicować herby za pomocą tarczy: przedheraldyczne znaki napieczętne – tarcza gotycka, herby z okresu Rzeczypospolitej – tarcza renesansowa, herby nadane przez cara – tarcza francuska, herby współczesne – tarcza hiszpańska. Czy inicjatywa ma swoją kontynuację – musiałbym dokładnie sprawdzić.
Zasada alternacji heraldycznej ma na celu czytelność herbu. Nie zmienia to faktu istnienia herbów historycznych, które tę regułę łamią, a mimo to nie tracą na swej czytelności. Problem leży w niezrozumieniu przez współczesnych projektantów (nazywających siebie dumnie heraldykami), roli barwy w herbie oraz w dotkliwym braku wiedzy na temat pigmentów używanych np. w starych herbarzach. Żąda się od Komisji Heraldycznej zdefiniowania palety sześciu barw heraldycznych w systemie CMYK. Tymczasem barwy heraldyczne, niezależnie od stopnia nasycenia, od odcieni, są wartością absolutną. W imię naukowej poprawności i zachowania zasady alternacji heraldycznej proponuje się dziś zmianę barw historycznego herbu.
Przypomina mi się awantura wokół herbów Sanoka i Nowego Sącza. W obu przypadkach chodziło o barwę smoka – symbolu szatana, pokonanego przez św. Michała Archanioła i św. Małgorzatę. Pole błękitne, smok barwy zielonej według autorów projektu powinien w nowej edycji być złoty. Problem w tym, że w XIV w., kiedy powstały owe znaki, zielony smok symbolizował ducha nieczystego (obszernie pisze o tym francuski mediewista i heraldyk Michel Pastoureau w książce Vert, histoire d’une couleur). Liczne ślady znajdujemy w ikonografii heraldycznej i sztuce sakralnej. Zmiana barwy w imię reguły alternacji heraldycznej zrywa z tradycją historyczną (a tej, zgodnie z prawodawstwem, ma strzec Komisja Heraldyczna). Problem przy odrobinie dobrej woli można łatwo rozwiązać w oparciu o ikonografię heraldyczną. Dawniej stosowano nasycony błękit ultramarynowy, kobaltowy i kontrastującą, jasną z natury zieleń grynszpanową. Herb był czytelny mimo nie zastosowania zasady alternacji, wystarczyłoby przyjąć do wiadomości, że nagminnie dziś stosowany w herbach ciemny nasycony odcień zieleni jest zjawiskiem bardzo późnym w sztuce heraldycznej, a staje się dziś problemem przy projektowaniu wzoru graficznego herbu.
Projektant, często osoba przypadkowa, sięga zazwyczaj po rozwiązania banalne. Pas falowany symbolizujący rzekę – większość jednostek samorządu terytorialnego ma w swoich granicach jakiś ciek wodny. Drzewo, zazwyczaj dąb.
Jest cały zespół herbów samorządowych opartych na motywie: drzewo, pod konarami herb szlachecki z jednej i jakieś godło nawiązujące do lokalnej tradycji z drugiej strony. Przypomina mi się wniosek zawierający długą, szczegółową kwerendę o stosunkach własnościowych, lokalnych tradycjach zakończony konkluzją – część godła herbu wojewódzkiego i pas falowany czyli miejscowa rzeka. Czemu służyła pracowicie wykonana kwerenda? Przez długi czas jedynym symbolem rolniczego charakteru w projektach herbów gmin były kłosy. W ilu gminach w Polsce nie prowadzi się działalności rolniczej? W jaki sposób odróżnić herby skomponowane według tego samego schematu? Pomijam tu ewidentne plagiaty z prac znanych heraldyków-grafików m.in. Walthera Leonharda.
Samorządy coraz częściej rezygnują z herbu na rzecz logo, które według samorządowców ma służyć efektywnej promocji danej jednostki w miejscach, gdzie herbu nie wypada stosować. W praktyce logo całkowicie wypiera herb z przestrzeni gminnej czy miejskiej. Chyba najdobitniejszym przykładem jest Kraków, gdzie logo wykorzystywane jest praktycznie wszędzie: na plakatach, billboardach, na tabliczkach instytucji kultury, nawet na kartach miejskich transportu publicznego. Herb można zobaczyć co najwyżej na włazach kanalizacyjnych po których przejeżdżają samochody i przechodzą mieszkańcy. Stąd pytanie czy heraldyka w ogóle nam jest jeszcze potrzebna? Czy przypadkiem w dobie społeczeństwa żyjącego w XXI wieku heraldyka nie jest uważana za przejaw snobizmu?
W herbie w wyniku zastosowania wypracowanego przez stulecia systemu reguł i definicji uzyskuje się możliwie esencjonalny znak, czytelny w całym obszarze oddziaływania kultury europejskiej. Znak ten służy z jednej strony identyfikacji, z drugiej – do wizualnego sygnowania wszelkich oficjalnych działań przede wszystkim przez administrację.
Jestem w stanie zrozumieć samorządowców mających w perspektywie żmudny proces tworzenia herbu, potem frustracje luminarzy nauki nakłanianych przez jakąś tam Komisję Heraldyczną do poszerzenia czy pełniejszego wykorzystania bazy źródłowej.
Pojawienie się znaków typu logo w symbolice samorządowej ma swoje źródło w bezrefleksyjnym kreowaniu „nowatorstwa”. Taki proces jest zauważalny np. we Francji, Belgii, gdzie eliminuje się z przestrzeni publicznej symbole nie pasujące do nowej koncepcji społeczeństwa. Logo tworzy wizerunek. Jest jednak ze swej istoty znakiem identyfikującym określone działania promocyjne, bliższy jest znakom towarowym czy handlowym. Na pewno znakowanie własności – przedmiotów, sprzętów, inwentarza było znakiem indywidualności. Gdy jednak wyhodowane zwierzę, lub wytworzony przedmiot trafiał na sprzedaż, znak własnościowy zmieniał funkcję i stawał się znakiem rynkowym, gwarantującym jakość i potwierdzającym wcześniejsze doświadczenie kupujących.
Projektowanie „logo”, nie wymaga od twórcy znajomości sztywnych reguł, właściwych symbolice i sztuce heraldycznej, stwarzając pozornie szersze możliwości wykorzystania własnej inwencji. Zwróćmy jednak uwagę na wszechobecną banalność rozwiązań, częste plagiaty. Logo poddane jest regule wiernego odtworzenia szablonu, zaproponowanego przez grafika, wtedy jest rozpoznawane i właściwie identyfikowane. Tę cechę niektórzy projektanci herbów mylnie przenoszą na wizerunki herbowe. Jak już sygnalizowałem, logo nie podlega opiniowaniu komisji „z centrali” – a więc proces tworzenia daje szybki wymierny efekt. Trudno wymagać od pracownika administracji wiedzy na temat merytorycznej różnicy między herbem i logo. On musi się wykazać operatywnością przed przełożonymi, przed wyborcami. Dużą rolę odgrywa powszechny brak elementarnej edukacji w dziedzinie heraldyki.
Paradoksalnie – podręczniki tworzenia identyfikacji całościowej (CI) za źródło inspiracji podają sztukę heraldyczną – prostą w kompozycji, czytelną, łatwą do zidentyfikowania.
Przyjrzałem się studzienkom kanalizacyjnym w Warszawie. Jedne mają herb miejski, inne logo użytkujących je i odpowiedzialnych za ich stan firm… Co do dwóch ostatnich pytań – pamiętajmy, że żyjemy w społeczeństwie mocno spauperyzowanym, wytresowanym do życia bez kultury (te ochłapy, które się nam rzuca trudno nazwać kulturą), jesteśmy niewolnikami i to trzeba sobie uzmysłowić. Herb, kultura heraldyczna powstała i funkcjonowała w świecie ludzi wolnych.
Jest Ksiądz przewodniczącym Komisji Heraldycznej, która opiniuje poprawność zaprojektowanych znaków samorządowych. Jak wyglądają prace komisji?
Komisja opiniuje wnioski nadsyłane przez władze samorządowe. Uwagi, postulaty osób prywatnych, zgodnie z prawodawstwem, nie są przedmiotem opinii ministerstwa. Wnioskodawca otrzymuje wtedy jedynie odpowiedź pisemną przewodniczącego. Opinie wstępnie przygotowują członkowie komisji we własnym zakresie, co często związane jest z własną kwerendą źródłową, po czym są omawiane na posiedzeniu komisji. Ponieważ Komisja Heraldyczna jest ciałem kolegialnym, ostateczne decyzje podejmowane są większością głosów. Sygnuje je przewodniczący, niezależnie od tego czy zgadza się z werdyktem, formą jego sformułowania czy głosował przeciw. Jeżeli zdarzy się, że członek Komisji Heraldycznej jest autorem przedłożonego projektu, automatycznie jest wyłączany z porządku obrad, zasada ta istnieje niezmiennie od początku istnienia Komisji Heraldycznej. O werdykcie zawiadamiany jest w trybie przewidzianym dla wszystkich autorów projektów. W ramach tzw. „trybu konsultacyjnego”, komisja niekiedy wspiera autora projektu w osiągnięciu optymalnej wersji graficznej i symbolicznej herbu, traktując to działanie jako element powierzonej sobie misji.
Dlaczego zdarza się, że Komisja Heraldyczna opiniuje dany projekt negatywnie? Jakie błędy najczęściej popełnia się w nowych projektach znaków samorządowych?
W uzasadnieniach pojawiają się informacje nieprawdziwe o tradycji historycznej regionu. Podkreślono np. heroiczną walkę mieszkańców wsi z żołnierzami austriackimi w czasach napoleońskich, po głębszej analizie okazało się, że dobijano maruderów z rozbitych oddziałów, w celu pozyskania elementów wyposażenia do celów gospodarczych. Inną wadą projektu jest „przegadanie”. Autorzy chcą w herbie umieścić jak najwięcej informacji – godeł. Pojawiają się herby wielopolowe, przegadane, nieczytelne oparte na stereotypowej, wręcz banalnej symbolice.
Herb ze swej natury jest znakiem rzeczywistości, a nie jej odtworzeniem. W wielu projektach autorzy próbują maksymalnie wiernie odtworzyć zabytkowe budowle, broń białą – z najczęściej opłakanym skutkiem. Jest to niezgodnie z wnioskami w sprawie symboliki samorządowej III Rzeczypospolitej, sformułowanymi podczas Krakowskiego Kolokwium Heraldycznego (w październiku 1999 r.).
Herb w epoce rycerskiej musiał być dobrze czytelny w trudnych warunkach pola bitwy, z odpowiedniej odległości (reguła dwustu kroków). Najczęstszą wadą nadsyłanych projektów jest niestety brak wyobraźni. Autor przedstawia wizerunek w formacie A4, uważając, że przy pomniejszeniach zachowa swoje walory. Przedmioty, obiekty zabytkowe, są często przedstawiane z natury bez przetworzenia w duchu sztuki heraldycznej. Płaszczyzny barwne są niekiedy węższe od linii konturowej, powodując efekt czarnych nieczytelnych plam.
Mankamentem jest często nieumiejętność wykorzystania potencjału oprogramowania, nieporadnie wykonana grafika komputerowa, co czyni godne ubolewania spustoszenie. Proponowane projekty bywają najgorszymi wizerunkami używanymi przez samorząd na przestrzeni stuleci. Króluje przy tym zasada: skopiuj – wklej, stąd elementy godła są często niespójne graficznie. Czasem ma się ochotę napisać w opinii: weź blok rysunkowy, ołówek i najpierw to narysuj. Spróbuj to potem opisać klarownym, lakonicznym językiem blazonowania, bez zwrotów: tak jak to widać na załączonym wzorze. To czego nie opisano – tego nie ma w herbie.
Jak już pisałem, określenie „heraldyk” jest często nadużywane. Pozwolę sobie powołać się na opinię znanego heraldyka niemieckiego Ottfrieda Neubeckera. Otóż według niego heraldyk to pasjonat, który potrafi nie tylko zidentyfikować herby, dokonać atrybucji, ale jest także świadomy rozwoju heraldyki, cech zmieniających się stylów uwarunkowanych realiami politycznymi, zmianą gustów, regionalizmami i … co najistotniejsze – posiadający umiejętność samodzielnego zilustrowania własnych przemyśleń. Z tym jest najgorzej.
Spotkałem się z krytycznymi ocenami działalności Komisji Heraldycznej. Mam tu na myśli przede wszystkim uwagi sformułowane przez Zenona Piecha z Uniwersytetu Jagiellońskiego, który na łamach periodyków naukowych, zarzuca Komisji Heraldycznej zatwierdzanie herbów bez powszechnie znanych zasad, brak transparentności czy bezpodstawne surowe oceny podważające kompetencje projektantów danego herbu. Gdzie według Księdza leży problem?
Chciałoby się powtórzyć za starym Boecjuszem: si tacuisses, philosophus mansisses – gdybyś milczał, byłbyś filozofem. Pan Profesor prowadząc bezpardonową walkę z przewodniczącym Komisji Heraldycznej na wszelkich możliwych płaszczyznach, był uprzejmy zapomnieć, że kiedy sam pełnił obowiązki zastępcy przewodniczącego Komisji Heraldycznej (20.01.2000-16.09.2002), Komisja zaopiniowała pozytywnie ok. trzydziestu projektów herbów autorstwa zespołu pracowników naukowych Uniwersytetu Jagiellońskiego i Akademii Sztuk Pięknych, kierowanego przez Pana Profesora. Informacje znajdują się w opracowaniu, będącym prezentacją dokonań na niwie heraldycznej panów Piecha i Drelicharza: Dawne i nowe herby Małopolski. Zgodnie z retoryką Pana Profesora Piecha, należałoby uznać, że jako zastępca przewodniczącego Komisji Heraldycznej podczas ponad dwuletniej kadencji, zatwierdził dwadzieścia kilka zaprojektowanych przez siebie herbów, nie licząc innych symboli samorządowych. We wspomnianej publikacji podaje nawet terminy zawieranych umów i ich finalizacji. Nie przeszkodziło to jednak w sformułowaniu pełnego oburzenia „protestu” środowiska naukowego w kwestii nieetyczności w pracach Komisji Heraldycznej, na który uparcie się powołuje.
Brak sformułowanych zasad czy transparentności – wystarczy wejść na zakładkę Komisji Heraldycznej na stronie ministerstwa. Znajdują się tam zasady tworzenia znaków jednostek administracji, formułowania wniosków, etc. Kilkakrotnie zwracałem się z prośbą o możliwość publikowania na stronie efektów prac komisji, jednak resort nie zamierza ponosić dodatkowych kosztów związanych z obsługą techniczną przedsięwzięcia, co zakomunikowano mi wprost.
Jeśli chodzi o surowe oceny podważające kompetencje projektantów – Uniwersytet Papieski Jana Pawła II w Krakowie, z niezrozumiałych dla mnie przyczyn, obdarzony został herbem papieża Mikołaja V. Rzymskie uczelnie papieskie w doborze godeł nawiązują do założycieli. Szkoły noszące imię Jana Pawła II, różnych szczebli na całym świecie, odwołują się do herbu patrona, czy przez godła, kompozycję herbu czy przez dodanie dewizy… tylko w Krakowie – nie. Gdzie zatem leży problem?
Rada Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa 9 października 2002 r. na swym ostatnim posiedzeniu w mijającej kadencji zmieniła herb miasta, usuwając z niego wprowadzonego w 1937 r. orła państwowego II Rzeczypospolitej. Jak utrzymuje uczestnik tego wydarzenia:
Do programu nie dołączono materiałów informujących o projekcie, a przede wszystkim nie załączono do opinii nadesłanej przez ministra spraw wewnętrznych i administracji, uchwały Komisji Heraldycznej działającej przy ministrze, obwarowującej pozytywną ocenę szeregiem zastrzeżeń. Przedstawienie projektu zmian pod obrady, miało znamiona manipulacji. Przeczytano tylko kurtuazyjne zdania ze wstępu i zakończenia przysłanej uchwały Komisji Heraldycznej, nie wspominając o jakichkolwiek jej zastrzeżeniach. Dopiero na zgłoszony z sali wniosek zdecydowano się ujawnić i powielić treść opinii, ale jednocześnie twórcy zmian, zaproszeni do udziału w sesji oświadczyli, że żadne poprawki nie będą wprowadzone…Nowe znaki pospiesznie przyjęto, a projektanci zostali uhonorowani medalami za zasługi dla miasta. Krakowianie w pierwszej chwili nawet się nie zorientują, że utracili swój dumny symbol – godło niepodległej Rzeczypospolitej. – Poprzedni herb i nowy są do siebie bardzo podobne. Chodziło o to, aby zwykły mieszkaniec nie zauważył różnicy – powiedział Zenon Piech, jeden z autorów nowych symboli, heraldyk z UJ.
Fragment votum seperatum zgłoszonego w dniu 13 września 2002 r. podczas głosowania w Komisji Heraldycznej nad wnioskiem o przyjęcie proponowanych przez władze Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa zmian w herbie miasta oraz w sprawie przyjęcia wzoru chorągwi miejskiej przedstawionych w imieniu wnioskodawców przez dr. Wojciecha Drelicharza, współtwórcę propozycji:
[…] Kraków należy do nielicznych miast polskich, dysponujących przekazem ikonograficznym zawierającym weksylia miejskie. Wnioskodawcy użyli w dalszej części swej propozycji zwrotu o “restytucji chorągwi miejskiej”, przyjmując za podstawę jej wzoru przedstawienie na tzw. Rolce Sztokholmskiej z 1605 r. W tym przypadku jest to źródło nieocenione. […] Przywrócenie zatem chorągwi o poświadczonym źródłowo wizerunku jest zamierzeniem ze wszech miar słusznym. Chorągiew z 1605 r. była błękitna z czerwonym krzyżem św. Andrzeja i herbem miasta na jego skrzyżowaniu. Błękitno-czerwone barwy pokrywają się z później tak ukształtowanymi kolorami herbu miasta, czerwonymi murami w błękitnym polu, odpowiadając w ten sposób jednej z zasad tworzenia barw miejskich w zgodzie z barwami herbu […] wnioskodawcy zaproponowali chorągiew odmienną: błękitną, ale z krzyżem św. Andrzeja białym, i to o szerszych proporcjach. Zmianę tę uzasadnili odniesieniem do barw późniejszej o dwieście lat biało-niebieskiej flagi miejskiej oraz stwierdzeniem, że przekaz z 1605 r. zawiera kompozycję przeciwną heraldycznej alternacji barw […] herb miasta w tych samych barwach, a więc błędny z rygorystycznego punktu widzenia sztuki heraldycznej pozostawia się, bo przemawia za nim tradycja. Tradycja chorągwi miejskiej w tych samych barwach ujawniona dzięki Rolce Sztokholmskiej jest nie do przyjęcia, ponieważ źródło to jest tylko jednostkowe i nie potwierdzone w następnych latach.
[…] Nie można jednak przy tym nie zauważyć, że projektanci nie znają tradycji biało-niebieskich barw krakowskich, o które występują. Przeoczenie dawno opublikowanych informacji na ten temat sprawiło, że powtarzany jest bałamutny wywód o pochodzeniu ich jakoby od barw mundurów wojewódzkich szlachty z województwa krakowskiego dawnej Rzeczypospolitej. W istocie barwy biało-błękitne były używane dopiero przez milicję Wolnego Miasta Krakowa organizowaną od 1816 r. W tych barwach kokarda była ich oznaką, mundury miały błękitne kołnierze i wyłogi rękawów, do których w 1833 r. dodano białe rabaty, a u kapeluszy oficerów biało-błękitnie barwione pióropusze. W zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie znajduje się kaszkiet oficera milicji Wolnego Miasta Krakowa. Wszystkie “potrzeby” posiada w opisanych barwach [wśród których jest] kokarda błękitna z otokiem ze srebrnych kordonków […]. Zatem kokarda Wolnego Miasta Krakowa jest źródłem barw dla już używanej flagi miejskiej. Reasumując […] ikonografia dotycząca dawnych weksyliów polskich jest niezwykle uboga, stąd każdy staropolski przekaz winien być traktowany jako źródło pierwszej wagi. Występując o restytucję historycznej chorągwi miasta, a jednocześnie proponując ją w odmiennych, od potwierdzonych źródłem z początku XVII w. barwach, w istocie przekaz ten zlekceważono.
Proszę wybaczyć obszerny cytat z archiwaliów Komisji Heraldycznej, ale próbuję przedstawić przynajmniej fragment owego „problemu”. Pozwalam sobie dołączyć jako próbkę skany z toczącej się sprawy herbu Mikołowa. Dodam, że miastu zależy na sprawnym załatwieniu formalności w związku z uroczystymi obchodami rocznicowymi. Wspominałem wcześniej przypadki Sanoka i Nowego Sącza. Gdzie zatem leży problem?
Brak transparentności? Odsyłam do linków na stronie MSWiA:
Co powinien zawierać wniosek o opinię o projekcie symbolu?
Zasady tworzenia herbów, flag, sztandarów i pieczęci jednostek samorządu terytorialnego w Polsce
Gdzie leży problem? Jak już wspominałem, zdarza się, że autorzy projektów, mocno akcentując własne kwalifikacje, potwierdzone różnorakimi certyfikatami, tytułami świadczącymi o kompetencjach, przysyłają do zaopiniowania nieporadne prace świadczące o niezrozumieniu zarówno idei herbu jako znaku identyfikacji wizualnej jak i procesu rozwoju sztuki heraldycznej. Zdarza się niekiedy presja autorytetu naukowego czy firmy zajmującej się zawodowo projektowaniem grafiki użytkowej. Bywa że autor projektu grozi procesem sądowym samorządowi, który odrzuca przyjęty wcześniej projekt i wznawia prace nad nowym herbem.
Chciałbym jeszcze zapytać o sprawę herbu Polski. Od kilku już lat procedowana jest specjalna ustawa w sprawie symboli narodowych. Czy według księdza obecny herb wymaga poprawy? Czy może potrzebujemy zupełnie nowego projektu na miarę XXI wieku z uszanowaniem historii i tradycji?
Czy potrzebujemy nowego projektu? Potrzebujemy wreszcie uporządkowania po stu latach bałaganu w symbolice państwowej. Godłem herbu Orzeł Biały jest sam orzeł w koronie, a herbem jest ten sam orzeł w czerwonym polu tarczy herbowej. Osoba mająca choć nikłe pojęcie o heraldyce dostrzeże, że na państwowych drukach, pieczęciach, monetach i banknotach widnieje godło herbu państwowego. Co mówi urzędnik? W obwieszczeniach Marszałka Sejmu z 2 listopada 2005 r. i 21 kwietnia 2016 r. jest to wizerunek orła ustalony dla godła Rzeczypospolitej Polskiej, a w rozporządzeniu Prezesa Rady Ministrów z 3 X 2011 r. nosi miano orła w koronie. Instytucje państwowe do niedawna posługiwały się takim znakiem w różnych wersjach graficznych, bo trudno jest przetworzyć w czarno-białą grafikę linearną wizerunek mający cechy trójwymiarowości. Nie znalazłem żadnego aktu prawnego, w którym byłby przedstawiony czarno-biały wzór rysunku orła, jaki pojawił się w praktyce administracyjnej.
Obecny kształt herbu Rzeczypospolitej Polskiej, w opracowaniu graficznym Andrzeja Heidricha, ustanowiony na mocy ustawy z 9 lutego 1990 roku. Jest nieco poprawioną wersją wcześniejszego orła, autorstwa prof. Zygmunta Kamińskiego, wprowadzonego na mocy rozporządzenia Prezydenta RP z 13 grudnia 1927 roku. Taki wzór herbu nie ma odpowiednika na całym świecie, gdyż zgodnie z regułami sztuki heraldycznej powinien to być barwny rysunek dwuwymiarowy bez cieniowania, z wyraźnymi liniami konturowymi, a nie przedstawienie reliefu wypukłego.
Mimo niezaprzeczalnych walorów zawartych w geometrii, analiza szczegółów rysunku ujawnia szereg błędów. Świadczą one o nikłej znajomości heraldyki. Oprócz skomplikowanego rysunku reliefowego, trudnego do odtworzenia, poważnym błędem jest lita złota korona w kształcie czapy (?) z trzema wierzchołkami. Taka korona nigdy nie zaistniała w rzeczywistości, ani w przedstawieniach heraldycznych poza Rosją. Powinna się ona składać ze złotej obręczy z osadzonymi na niej kwiatonami w kształcie heraldycznej lilii, między którymi byłoby widoczne czerwone pole tarczy herbowej. Kolejnym błędem są białe łapy orła. Zgodnie ze sztuką heraldyczną i polską tradycją powinny być w całości złote. Anachroniczna zakończona gwiazdkami przepaska na skrzydłach nie wyróżniająca się barwą. Przepaska – owszem, ale złota, była nieodzownym elementem polskiego orła do XVI w., kiedy monarchowie zaczęli umieszczać na piersi orła swe inicjały, a później rodowe herby.
Kancelaria Prezydenta RP, świadoma niedoskonałości dotychczasowych zapisów ustawowych, powołała w 2004 r. zespół, którego celem było opracowanie jednolitej ustawy „o znakach Rzeczypospolitej Polskiej i Narodu Polskiego”. Efekty prac nie doczekały się realizacji. Kiedy we wrześniu 2016 r. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego rozpoczęło prace nad nową ustawą o symbolach Rzeczypospolitej Polskiej, Komisja Heraldyczna realizując obowiązki wynikające z ustawodawstwa zgłosiła gotowość wsparcia przedsięwzięcia. Wstępne ustalenia, po kolejnych konsultacjach, zostały ostatecznie przedłożone w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego w lipcu 2017 r. W październiku 2021 r. Ministerstwo Kultury Dziedzictwa Narodowego i Sportu przedłożyło do konsultacji Komisji Heraldycznej projekt nowej ustawy. Komisja Heraldyczna zgłosiła merytoryczne uwagi, co skutkowało nową redakcją aktu prawnego ze wzorcami graficznymi wykonanymi przez powołanego do tego celu grafika, znanego z aktywności w mediach społecznościowych. W lutym 2022 r. Komisja Heraldyczna sformułowała ponowną opinię, niestety także wobec wzorów graficznych. I zapadła cisza…
Rady dla popularyzatora. W jaki sposób powinniśmy zwiększać świadomość w społeczeństwie o wartości naszej rodzimej heraldyki? Jaka jest przyszłość heraldyki?
Najpierw czytać, szukać. Internet dzięki możliwości korzystania online, daje dziś niespotykane możliwości dotarcia do źródeł, o których nie śniło się kiedy rozpoczynałem przygodę z heraldyką. Potem pisać, ale najpierw dobrze sprawdzać informacje, najlepiej z kilku źródeł.
Przyszłość heraldyki? Heraldyka wymaga wyobraźni, trochę donkiszoterii. Kto dziś czytając Lalkę Prusa (o ile po nią sięgnie) ma świadomość, że Wokulscy posługiwali się herbem Prus, takim samym jak Aleksander Głowacki? Horpyna w Ogniem i mieczem w wieszczym uniesieniu widzi jastrzębia czy sokoła kołującego nad kniaziówną. Zarówno Skrzetuscy jak i Bohunowie byli herbu Jastrzębiec (Małorossijskij gierbownik Narbutta z 1914 r.). Azja Tuhajbejowicz przybrał nazwisko Melechowiczów herbu Korczak, takiego samego jak Wołodyjowski. W dodatku ród Argyn na Krymie, z którego wywodził się Tuhaj Bej, posługiwał się tamgą z trzema „belkami” poziomymi (tak jak w Korczaku tylko na opak) osadzonymi na palu/słupie. Wielu czytelników pierwszych wydań tych książek rozumiało te aluzje, ale do tego potrzebna jest odrobina finezji, której dziś brakuje… Nie zanudzam już bajaniem…
Uważam, że upadek heraldyki zaczął się wraz z wymianą elit, nasiloną w dobie rewolucji francuskiej i cesarstwa. To widać po powstających herbach. Elitę ducha, skłonną do myślenia abstrakcyjnego, pewnej finezji w formułowaniu i werbalizowaniu myśli, zastąpiła elita pieniądza, pazernych ciułaczy, ludzi dostrzegających tylko to co można mocno chwycić w ręce jak ekran smartfonu, czy modny gadżet. Kończy się finezja myślenia poetyckiego, tworzenia abstrakcji. Są jeszcze kraje, w których kontakt ze znakiem heraldycznym, czy paraheraldycznym, zaczyna się już w dzieciństwie i tam nie ma kłopotu, tam heraldyka jest często elementem codzienności, tradycji rodzinnej, regionalnej. Nauka o herbach nie musi być nudna jak – niekiedy – zajęcia z nauk pomocniczych historii. Wiele zależy od tego jak się o niej mówi i pisze.
Dziękuję za rozmowę!